Proponowana trasa ma charakter okrężny i umożliwia poznanie tych zakątków ziemi sierakowickiej i sąsiednich, do których trudno dotrzeć samochodem. Przeznaczona jest dla piechurów i rowerzystów, którym miłe są marsze i jazdy tak polnymi ścieżkami, jak asfaltową szosą. Rowerzyści, szczególnie posiadacze rowerów górskich, zaznają sporo emocji, gdyż szlak prowadzi drogami ze stromymi podjazdami i zjazdami.
Naszą wędrówkę rozpoczniemy z centrum Sierakowic, spod kamienia, na którym znajdują się intrygujące znaki. Są to „kaszubskie hieroglify” nazywane również „kaszubskimi nutami”. Nieznany jest autor i czas powstania tego oryginalnego zapisu dziwnej pieśni-słownika, spełniającego onegdaj bardzo ważną rolę w utrwaleniu i zachowaniu rodzimej mowy kaszubskiej. Tekst w zależności od okolic różni się co nieco. Do śpiewania-deklamacji obok obrazkowej ilustracji tekstu konieczny jest patyk-batuta. Dyrygent wskazuje nim poszczególne obrazki, najpierw po kolei, a potem na wyrywki, powtarza wszystkie, odpowiednio intonując. Melodia jest bardzo prosta i łatwa do śpiewania nawet przez tych, którym przysłowiowy słoń nadepnął na ucho.
Teraz udajemy się w kierunku przystanku PKS i wzdłuż zielonego szlaku turystycznego idziemy ulicami Sobieskiego i Przedszkolną. Nie skręcamy w stronę szkoły, lecz kierujemy się dalej na ulice Gryfa Pomorskiego. Przechodzimy obok krzyża . Krzyże, czyli z kaszubska Bożemęki, będziemy często spotykać. Stanowią one typowy element krajobrazu naszej trasy. Bedeker Kaszubski podaje, że „Bożemęki na Kaszubach są szerokoramienne, często na końcach ramion ozdobnie wycinane i wysokie. Chrystusa chroni przed deszczem daszek, dziś już najczęściej blaszany”. Spod krzyża idziemy w kierunku południowo-zachodnim, w stronę ostatnich zabudowań Sierakowic. Polną drogą , lekko pod górę, podchodzimy na skraj wysoczyzny, skąd roztacza się rozległy widok we wszystkich kierunkach. Może właśnie na tej wysoczyźnie w XII wieku książę pomorski Mestwin I polecił swym wojom wznieść, jak chce tego legenda, wysoką wieżę, zwaną strażnicą. By się ustrzec przed napadami wojowniczych wówczas Duńczyków, wojowie prowadzili z niej stałą obserwację okolicy. Podczas jednego z najazdów książę przybył do strażnicy, aby naocznie przekonać się, z której strony przybywa wróg. Gdy znalazł się na szczycie, jego oczom ukazał się rozległy widok na cztery strony świata. Zachwycony rozległą panoramą miał zawołać: „Jak szeroko widzę”. Tak według legendy doszło do nadania nazwy Szerokowidze dla miejsca, w którym stała wieża z karczmą. Z czasem w miejscu tym powstała osada, następnie wieś z karczmą. Do czasu zajęcia Pomorza przez Krzyżaków w XIV wieku rozrastającą się stale wieś nadal nazywano Szerokowidze. Dopiero Krzyżacy, mający trudności z wymową tej nazwy przemianowali nazwę wsi na Sierakowice.
Tyle legenda. Profesor Breza zajmujący się badaniem pochodzenia nazw miejscowości zalicza Sierakowice do nazw patronimicznych, czyli takich, które wskazują na potomków właściciela lub założyciela miejscowości, w wypadku Sierakowic Sieraka(Siraka) - Sirosława.
Za nami, na pierwszym planie, panorama wsi, dalej Kamienickie pagóry, a jeszcze dalej – lasy okolic Potęgowa. Przed nami zaś pola, dalej szosa łącząca Sierakowice z Kościerzyną, a za nią wysoczyzna nad Jeziorem Tuchlińskim. Idziemy na południe, trasa prowadzi drogą wśród pól, najpierw dość stromo w dół, a później łagodnie do skrzyżowania. Skręcamy w lewo – idziemy małym jarem. Tu warto pozbierać dziurawiec – uniwersalne, cenne zioło, bardzo przydatne w domowej apteczce (na pewno nie będzie skażone samochodowymi spalinami). Ziele dziurawca zbiera się w początkach kwitnienia rośliny. Kwiatostany składają się ze sporych złocistożółtych, pięciopłatkowych kwiatów, drobniutko, czarno kropkowanych. Ziele należy suszyć w miejscach przewiewnych i zacienionych oraz przechowywać
w papierowej torebce. Dziurawiec stosowany jest przy leczeniu chorób wątroby, żołądka, przy kłopotach z przemianą materii, w stanach wyczerpania nerwowego, bezsenności, migrenach. Goi też rany.
Dalej przechodzimy obok samotnego gospodarstwa i po około 100 m stromą ścieżką schodzimy na dno dolinki. Przechodzimy po mostku nad ciekiem odprowadzającym wody z pobliskich łąk do Bukowiny. Idąc opłotkami Dąbrowy Puzdrowskiej dochodzimy do drogi i skręcamy w lewo. Po kilkudziesięciu metrach, przed krzyżem, szlak prowadzi drogą w prawo. Z lewej strony mijamy gospodarstwo, w którym wśród drzewiastej zieleni zachował się dom o konstrukcji szkieletowej. Po kilku minutach, przechodząc obok kilku bezimiennych zarastających oczek wodnych, tak charakterystycznych dla tej części ziemi kaszubskiej, dochodzimy do krawędzi wysoczyzny. Mijamy po drodze samotne gospodarstwa zwane pustkami. Takie obejście musi być maksymalnie samowystarczalne i dlatego zawiera oprócz domu mieszkalnego wyjątkowo dużą liczbę różnych obiektów: stodołę, oborę, chlew, kurnik, drewutnię, pasiekę, kapliczkę przyzagrodową, ziemne piwnice zwane kulami oraz, coraz rzadziej, piece do wypieku chleba. Budowało się je w pewnej odległości od domu, wylepiało gliną i przykrywało charakterystycznym dachem dwuspadowym. Piec wykorzystywano również do suszenia owoców, jarzyn i grzybów. Dodatkowe wyposażenie stanowiła długa żerdź do równomiernego rozprowadzania żaru w piecu, brzozowa miotła na długiej żerdźi i drewniana łopata na długim stylisku, za pomocą której bochny chleba wsuwano do pieca, a potem wyjmowano pachnące, wypieczone.
Z krawędzi wysoczyzny roztacza się rozległy widok na pradolinę Słupi, wciśniętą między dwa malownicze brzegi. Cała dolina pocięta jest dziesiątkami rowów odwadniających, odprowadzających wodę do głównego cieku. Pierwotne koryto rzeki – niegdyś urokliwe meandry – zostało uregulowane. Jak twierdzą najstarsi tutejsi mieszkańcy, pradolina była wielkim trzęsawiskiem, gdzie błędne ogniki, prowadząc nocą purtkowymi stegnami, topiły nieszczęsnych, zabłąkanych wędrowców.
Patrząc w prawo, zobaczymy wieżę kościoła w Tuchlinie.
Drogą polną schodzimy w kierunku Słupi, na skrzyżowaniu skręcamy w prawo. Po kilku minutach jesteśmy na skraju wsi Tuchlino, przechodzimy przez mostek nad Słupią. Tu rzeka ma swój „przełom”, staje się wąska a wody bardziej bystre. Dawniej wykorzystano to i zbudowano młyn, po którym dzisiaj nie ma śladu.
Idziemy lekko w górę, szeroką drogą gruntową w kierunku Tuchlinka. Około 100m za wsią, mamy punkt widokowy na pradolinę Słupi oraz Janowo leżące na przeciwnym brzegu. Wracamy do centrum wsi. Tu na skrzyżowaniu szosą biegnącą do Kościerzyny stoi ciekawa duża kamienna kapliczka. Wybudowana została w 1958 roku z inicjatywy braci Bernarda i Józefa Brezów jako dziękczynienie za ocalenie życia podczas wojny. Bracia samicą zaprojektowali. Podstawę stanowi jeden kamień, natomiast górna część wykonana jest z betonu.
Skręcamy w prawo, przechodząc obok miejscowego kościoła zbudowanego w latach 1981-82.
Wieś rozłożyła się w pradolinie, otoczona jest terenami o dość stromych zboczach przypominających krajobraz podgórski. Początki dziejów Tuchlina są bliżej nie znane. Na podstawie licznych znalezisk archeologicznych można przypuszczać, że istniała tu jakaś osada w czasach prehistorycznych. Najstarsza wzmianka pisana pochodzi z roku 1599 – wymieniono Tuchlino jako wieś wchodzącą w skład parafii Sierakowice. Uważa się, że Tuchlino początkowo było majątkiem rycerskim a potem ziemskim.
We wsi nie zachowały się żadne zabytki.
Dochodzimy do skrzyżowania i obok sklepu skręcamy w stronę Sulęczyna. Zaraz za szkołą otwiera się widok na Jezioro Tuchlińskie i malownicze pagórki wysoczyzny leżącej za jeziorem. Uroku dodają mu małe zagajniczki, niczym nie wygolone kępki włosów na głowie szlachetki.
Idąc szosą oddalamy się od jeziora przechodząc obok znanych nam już wcześniej oczek wodnych.
Warto bliżej przyjrzeć się roślinności w ich pobliżu. Może dopisze nam szczęście i znajdziemy rzadkie już owadożerne rosiczki. Ta niewielka roślinka występuje na torfowiskach i zalewanych łąkach, ubogich zwłaszcza w azot. Czułki znajdujące się na listkach wydzielają kropelki cieczy. Wabią one drobne owady, które siadając na listkach zostają obezwładnione. Listek zamyka się, a niestrawione resztki. W ten sposób roślinka wzbogaca swoje menu o „mięsne danie”.
Dochodzimy do skrzyżowania z drogą gruntową. Z prawej widać zabudowania Karłowa, wsi należącej do sołectwa tuchlińskiego. Tu też przebiega granica między gminą sierakowicką a sulęczyńską, czego widocznym znakiem są charakterystyczne słupy graniczne. Szlak nadal prowadzi szosą. Przed ostrym zakrętem skręcamy w drogę gruntową, by obok pustek dojść do grodziska.
Z badań archeologicznych wynika, iż jest ono wczesnośredniowieczne. Dzisiaj to samotny wzgórek porośnięty lasem liściastym. Od strony zachodniej częściowo północnej dostępu do grodu broniły mokradła i wody jeziora Pręgożyno,
przez które przepływa Słupia. Miejsce to jest obecnie znane przez miejscowych jako „zapadły zamk”.
Ma swoją legendę uzasadniającą tę nazwę. Według niej w tym zamku pracowała zniewolona , śliczna księżniczka. Do jej codziennych obowiązków, bez względu na pogodę, należało noszenie wody z jeziora
na codzienne potrzeby mieszkańców. Utrudzona
tymi morderczymi obowiązkami, rzuciła klątwę, a zakochany w niej purtk spowodował, że zamek się zapadł. Legenda mówi też, że późniejszym mieszkańcom okolic zdarzało się wieczorami zobaczyć noszącą wodę białą panią i usłyszeć piekielne głosy.
Z okolic grodziska roztacza się malowniczy widok na dalszą pradolinę Słupi, na jeziora Trzebocińskie
i Skrzynka. Wracamy do szosy i idziemy w kierunku Podjaz. Tu wskazana jest szczególna uwaga, gdyż tutejsze pola i łąki upodobały sobie żurawie. Te płochliwe duże ptaki wędrują przeważnie parami. Często słychać ich charakterystyczny klangor.
Na przeciwnym brzegu jezior widać wieś Widna Góra. Jej położenie w pełni uzasadnia nazwę. Szosa skręca w prawo, by ominąć kolejne jeziorko. Z prawej wyłania się Jezioro Trzebocińskie o porośniętych brzegach. Zbliżamy się do Podjaz.
Skręcamy w drogę gruntową za drogowskazem Widna Góra. Po 100 m przekraczamy mostek na Słupi, która wartko spływa w kierunku Jeziora Gowidlińskiego. Z prawej ślady po dawnym stawku. Idziemy w prawo, by za chwilę znowu być nad Jeziorem Trzebocińskim. Droga prowadzi brzegiem, następnie wspina się łagodnie w górę, krótki jej odcinek jest wybrukowany. Przed wsią Widna Góra mamy punkt widokowy. Najbliżej w dole płyną leniwie wody Słupi, na wschodzie widzimy jezioro Skrzynka, za nim wzgórze z grodziskiem, na południowym zachodzie- Jezioro Trzebocińskie, a za nim Jezioro Długie. Dookoła na horyzoncie lasy, w większości liściaste.
Nasz szlak prowadzi przez wieś Widna Góra. Widać tu resztki starej zabudowy. Domy i budynki gospodarcze o konstrukcji szkieletowej, ryglowej. Wędrujemy w kierunku północno-wschodnim. Znowu mijamy kilka oczek wodnych i samotnych zabudowań. Po pewnym czasie wyłania się Jezioro Tuchlińskie. Piaszczystą drogą schodzimy do wsi Rębienica, leżącej na południowym skraju Jeziora Tuchlińskiego. Tu, za wsią, na wygrzanym poboczu drogi, przy odrobinie szczęścia możemy zobaczyć bardzo rzadkie już motyle takie jak mieniak tęczowy albo nawet chronionego niepylaka apollo czy pazia królowej. Idąc skrajem jeziora obserwujemy wnikliwie nadbrzeżne drzewa i krzewy, bo często ptasi architekci budują tu swoje kunsztowne, kołyszące się na wietrze unikalne gniazda. Jezioro Tuchlińskie, jak pozostałe poznane już, nie mają plaż i nie nadają się do kąpieli. Chętnie nawiedzają je liczne ptaki wodne, takie jak łabędzie, czaple siwe, łyski, różne odmiany dzikich kaczek, słonki, czajki, perkozy nury, tracze. W okresie przelotów zdarza się, że gęś gęgawa zatrzyma się tu na postoju.
Wędrujący w maju i na początku czerwca niechaj zwracają uwagę na przydrożne łąki, wypatrując koloru złocistożółtego lub cytrynowego, gdyż może to być pełnik europejski. Jest to roślina bardzo rzadka i w związku z tym pod ścisłą ochroną. Roślina z rodziny jaskrowatych o wysokości 30-60 cm. W okresie kwitnienia ma pojedynczo osadzone na szczycie łodygi, duże, do 2-3 cm średnicy, połyskujące złocistożółte kwiaty. Kwiat przypomina różyczkę, o kształcie spłaszczonej kuli.
Do zagłady tej rośliny przyczynia się, niestety, melioracja łąk. Również dekoracyjność kwiatów pełnika jest powodem jego masowego niszczenia.
Okoliczne łąki nawiedzają też, niestety, coraz rzadsze, bociany. Według starych mieszkańców dawniej bywało w okolicy kilkanaście gniazd – obecnie jest ich zaledwie kilka. Na Kaszubach otacza się je wielka czcią. Uważa się, że przynoszą szczęście zagrodzie. Od bociana wiele zależy, bo kto na wiosnę pierwszego boćka zobaczy w locie, będzie robotny przez cały rok, stojącego na jednej nodze –będzie „zgniły”(leniwy), a kto trzepoczącego skrzydłami – rozrzutny.
Brukowany odcinek drogi łagodnym podejściem prowadzi nas na wysoczyznę, skąd rozległy widok na pokonany już odcinek i na Tuchlino. Dalsza droga prowadzi obok cmentarza. Przed skrzyżowaniem z szosą, z prawej strony, stoi betonowy krzyż przydrożny z wmurowaną tablicą upamiętniającą postać biskupa Marwicza pochodzącego Tuchlina, a żyjącego w latach 1830-1886.
Szosą idziemy do Puzdrowa. Puzdrowo jest stosunkowo dużą wsią sołecką. Wykopaliska świadczą
o prehistorycznym istnieniu osadnictwa na tym terenie. Wzmianka historyczna pochodzi z 1396 roku. dokument ten wymienia „plebana z Sierakowic, Jakuba Będargowskiego i Jakuba z Kręgu obu z Sierakowic i Grzegorza z Puzdrowa syna Mikusi”. Tu urodził się ksiądz Bernard Sychta. Znany w świecie twórca Słownika gwar kaszubskich oraz Słownika kociewskiego jest też autorem wielu cennych prac etnograficznych, wierszy i dramatów pisanych po kaszubsku. Na naszej trasie, tuż przy szosie, stoi jego rodzinny dom, przy którym ustawiono pamiątkowy kamień. Ksiądz Sychta był zagorzałym propagatorem języka kaszubskiego i walczył o jego zachowanie.
Pisał: Kaszëba, co be wstidził sa
Rozmawiac po kaszëbsku,
Nie bełbë nawet tele wart;
Zebe mu dac po pësku.
Ten jak ta wietew uschnie wnet,
Bo wyńdze z niego krew.
Dalsza nasza wędrówka prowadzi do Sierakowic. Szosa pnie się łagodnie w górę.
Z lewej strony ukazuje się ostatnie dziś jezioro- Świniewo. Położone stosunkowo wysoko. Lustro wody jest na wysokości 183,8 m n.p.m.