5. Zmiany
Porównując początki omawianego okresu z czasami obecnymi można zauważyć głębokie zmiany, jakie zaszły w minionym okresie.
Gdy gmina powróciła do odrodzonej Polski, większość jej mieszkańców utrzymywała się z pracy na roli. Żyjący z pracy pozarolniczej stanowili najwyżej kilkanaście procent ogółu mieszkańców.
Ludność była w znacznym stopniu samowystarczalna. Chleb wypiekali gospodarze we własnym zakresie, mięso pozyskiwano z gospodarskiego uboju, mleka dostarczały hodowane krowy, czasem kozy, wełny dostarczały owce. Hodowano dużo drobiu. Okrywano się na noc pierzynami wypełnionymi gęsim pierzem.
Siłę pociągową stanowiły konie, rzadziej krowy. Transport towarowy odbywał się na wozach drewnianych okutych żelazem. Luksusem były bryczki zaprzęgane w konie „przyodziane” świąteczną uprzężą. Stanowiły one odświętny transport osobowy.
Źródło światła stanowiły lampy naftowe, rzadziej świece.
Informacje ze świata docierały poprzez gazety. Nie było początkowo nawet radia. Kino, telewizja, internet to osiągnięcia końcówki XX wieku i czasów jeszcze późniejszych. Kina wprawdzie były znane już od końca wieku XIX, ale działać mogły tylko tam, gdzie była energia elektryczna. Telefonami dysponowała początkowo sama poczta. Później takie urządzenia zakładano w urzędzie gminy, policji, banku, plebanii, a z czasem i w domach prywatnych.
Rozrywkę stanowiły niedzielne potańcówki zwane „muzykami”, szkolne teatrzyki amatorskie, gry w karty, sąsiedzkie odwiedziny. Starsi mężczyźni, a więc dziadkowie, opowiadali wieczorami swoje przeżycia z lat młodości, przeżycia wojenne lub podania czy legendy o różnych dziwnych wydarzeniach. Tradycja była przekazywana młodym. Bogatsza niż dziś była obrzędowość świąteczna i ludowa. W domach rozmawiano prawie wyłącznie po kaszubsku. Przy parafii św. Marcina działała biblioteka z ramienia Towarzystwa Czytelni Ludowych.
Do roku 1924 walutą były marki. Tuż po I wojnie światowej w obiegu były marki niemieckie, później weszły marki polskie. Wartość nabywcza marek polskich była bardzo niska. Występowała duża inflacja. W pewnym okresie kura kosztowała milion marek. Drukarnie nie mogły nadążyć z drukowaniem banknotów. Wykorzystywano wtedy stare banknoty, na które wpisywano nowe wartości nominalne. Oryginalny był wygląd takich banknotów. Po reformie Władysława Grabskiego w 1924 r. do obiegu weszły złotówki, których siła nabywcza była początkowo równa frankowi szwajcarskiemu.
Sklepy zwane dziś odzieżowymi oferowały swoim klientom częściej materiały ubraniowe niż gotowe ubrania. Kupowało się więc tkaninę z potrzebnymi dodatkami i z tym udawano się do krawca, który szył ubranie na miarę i w żądanym fasonie. Buty najczęściej zamawiano u szewca, a on już troszczył się o materiał. Swetry, rękawice, skarpety, pończochy itp. dziergały na drutach starsze panie w jesienne i zimowe wieczory. Surowcem była zwykle wełna owcza, którą przędły wiejskie kobiety. Czasem tym zajęciem trudnili się mężczyźni. Po wsiach krążyli wędrowni rzemieślnicy, którzy oferowali zalutowanie dziurawych naczyń blaszanych, odrutowanie rozbitych dzbanków porcelanowych czy garnków glinianych.
Żywność konserwowano podobnie jak obecnie: poprzez solenie, wędzenie, kiszenie i suszenie. Wekowanie dopiero wchodziło w praktyczne zastosowanie.
Prace rolnicze były mało zmechanizowane. Obornik ładowano na wozy i roztrząsano po polu widłami, a więc była to praca ręczna, jedna z cięższych prac rolniczych. Zboża rozsiewano ręcznie, ziemniaki sadzono ręcznie, brukiew lub buraki pastewne jeszcze dziś sadzi się ręcznie. Zboża koszono kosami (sierpy już wyszły z użycia). Do młócenia zbóż służyły młocarnie napędzane kieratami, rzadziej ręcznie. Te ostatnie były raczej rzadkością. Cepy wychodziły z szerszego użycia. Ziemniaki kopano ręcznie posługując się specjalnymi motykami zwanymi „hakami”. Brukiew ścinano ręcznie.
Ze zbóż uprawiano żyto, owies, rzadziej pszenicę, seradelę. Dla koni jako paszę uprawiano koniczynę. Na nawóz zielony uprawiano łubin.
Sieczkę jako paszę dla koni, a zimą również dla bydła pozyskiwano ze słomy żytniej lub owsianej, ciętej za pomocą sieczkarni napędzanej kieratem lub rzadziej ręcznie. Zboża na śrutę mielono czasem żarnami, czasem śrutownikiem napędzanym kieratem lub siłą wiatru. Więksi gospodarze korzystali z usług młynarzy.
Ostatnie lata okresu międzywojennego to czas coraz szerszego stosowania nawozów sztucznych, nabywania przez rolników maszyn ułatwiających im prace polowe, takich jak kosiarki, żniwiarki, siewniki, parowniki do ziemniaków i innych roślin okopowych, krawalniki do tych roślin itp. Nie używano jeszcze ciągników rolniczych.
Dalsza mechanizacja rolnictwa nastąpiła po II wojnie światowej, a jej największy rozwój przypada na ostatnie ćwierćwiecze XX wieku.
Ważnym czynnikiem wszelkiego rozwoju jest możliwość szybkiego przemieszczania się ludzi. W dawnych wiekach przemieszczano się najczęściej pieszo. Tylko osoby zamożne miały możliwość korzystania z powozów lub jazdy na koniu.
Po zakończeniu I wojny światowej były już w użyciu pojazdy z silnikami spalinowymi, ale było ich mało i były drogie. Rację bytu zaczęły zdobywać rowery. Ich popularność ograniczała dość wysoka cena. Jednak z upływem lat było ich coraz więcej. Każda średnio zamożna rodzina starała się mieć własny rower. W samych Sierakowicach powstał sklep z rowerami i częściami zamiennymi do nich. Mieścił się w nieistniejącym dziś budynku przy skrzyżowaniu dzisiejszych ulic Kartuskiej, Lęborskiej i Słupskiej. Na jego miejscu jest dziś inny dom ze sklepami odzieżowymi, jubilerem i sklepem warzywnym. Motocykle były rzadkością, a samochód osobowy posiadał początkowo tylko jeden z sierakowickich kupców. Pod koniec okresu międzywojennego motoryzacja stopniowo się rozwijała i dla jej potrzeb na wyżej wspomnianym skrzyżowaniu uruchomiono stację benzynową.
Nie było publicznego transportu autobusowego, ale trzy rodziny w gminie posiadały autobusy dość sfatygowane, którymi świadczyły prywatne usługi transportowe, głównie do Gdyni. Tam bowiem okoliczni gospodarze sprzedawali swoje produkty żywnościowe.
Jednak najwięcej osób przemieszczało się pieszo. Pieszo chodziło się w większości do kościoła, na targ, na potańcówki, na lokalne uroczystości. Pieszo chodziły dzieci do szkoły; w ciepłej porze roku boso, a w chłodnej – w chodakach, butach lub w tym, co kto miał. Nie było dowozów szkolnych.
Szkół było w gminie więcej niż obecnie. Małe szkoły były zlokalizowane tam, gdzie dzieci miały zbyt daleko, by uczęszczać do szkół większych. Tak więc był szkoły w Skrzeszewie, Załakowie, Kamienicy Królewskiej, Pałubicach, Paczewie, Szopie, Mojuszu, Mojuszewskiej Hucie, Sierakowskiej Hucie, Sierakowicach, Łyśniewie, Puzdrowie, Tuchlinie, Tuchlinku, Gowidlinie, Dolinie Jadwigi, Borowym Lesie, Lisich Jamach. Nie było szkoły w Jelonku.
Od strony ekonomicznej taniej wychodzi utrzymanie jednej szkoły większej niż dwóch mniejszych. Od strony pedagogicznej i wychowawczej wielkie szkoły są trudniejsze w utrzymaniu dyscypliny, eliminowaniu niepożądanych zachowań uczniów, stwarzają więcej trudności wychowawczych.
Szkoły były skromne. Miały niewiele pomocy naukowych. Główne z nich to tablica do pisania kredą, liczydło, kilka map, czasem globus, skromny księgozbiór jako zalążek szkolnej biblioteki, piłka, liniał, ekierka. Pomocy bywało więcej, gdy nauczyciel sam wykonał którąś z nich.
Obowiązek szkolny obejmował dzieci od 7 do 14 roku życia. W klasie I uczniowie nie pisali w zeszytach lecz na specjalnych tablicach łupkowych. Tablice były dwustronne: z liniaturą do pisania liter po jednej stronie i z kratkami do zapisywania liczb po stronie drugiej. Do pisania służył specjalny rysik. Zapis ścierało się wilgotną szmatką. W klasach starszych używano zeszytów. W nich pisano najpierw ołówkiem, a po nabraniu pewnej wprawy zaczynano pisać atramentem rozprowadzanym za pomocą stalówek. Długopisy to wynalazek drugiej połowy XX wieku. Rozpowszechniły się i zostały dopuszczone do używania w szkołach pod koniec lat 70. tego wieku. Zapisany atramentem tekst należało osuszyć. Inaczej tworzyły się spore plamy zwane powszechnie kleksami. Do osuszania zapisów służyły bibuły – arkusze specjalnego, chłonnego papieru. Dziś bibuły wyszły z użycia.
Większość gminnych szkół realizowała program szkoły 4-klasowej. Nauka w klasie I trwała rok. Podobnie było w klasie II. Klasę III realizowano przez dwa lata, a czwartą przez trzy. Klasa trzecia i czwarta były dzielone na oddziały: I i II oddział klasy III oraz I, II i III oddział klasy czwartej. Tylko szkoła w Sierakowicach realizowała pełny program szkoły siedmioklasowej. Kto chciał uczyć się w szkole średniej, musiał w pewnym wieku przejść do szkoły sierakowickiej. Gowidlino miało szkołę 6-klasową.
Wybuch II wojny światowej spowodował duże zamieszanie w funkcjonowaniu szkół. Były spore przerwy, niektóre szkoły zamknięto, później zorganizowano szkoły z nauką w języku niemieckim. Nauczycielki, jakie przysyłano do szkół, nie umiały zwykle ani słowa po polsku, a polskie dzieci prawie nie znały języka niemieckiego. Jak wobec tego wyglądała nauka możemy się tylko domyślać. Zakłócenia w pracy szkół wystąpiły również przy przechodzeniu frontu w 1945 r. Pewną stabilizację przyniósł rok szkolny 1945/46, a pełne objęcie nauką dzieci w wieku szkolnym nastąpiło dopiero w roku 1948.
W całym okresie międzywojennym i jeszcze po II wojnie światowej używano podręczników opracowanych dla uczniów danej klasy. Podręczniki służyły kilku rocznikom aż do ich fizycznego wyeksploatowania.
Po II wojnie światowej z podręcznikami było podobnie jak w okresie międzywojennym. Zmiany zaczęły się po wprowadzeniu klasy VIII do szkół podstawowych. Pojawiły się podręczniki różnych autorów dla tych samych klas i przedmiotów. W pewnym okresie podręczniki przekazywano szkołom i szkoły były ich właścicielami, a uczniowie wypożyczali je ze szkolnych bibliotek.
Z końcem XX wieku powstały gimnazja, które przejęły ze szkół podstawowych klasy siódmą i ósmą oraz pierwszą z liceów. Prawie dwudziestoletnia praktyka wykazała, że gimnazja nie spełniły oczekiwań w nich pokładanych i zaczęto je stopniowo wygaszać.
Powołanie szkół 8-klasowych spowodowało stopniowe likwidowanie szkół małych o jednym nauczycielu. Najpierw podporządkowano je szkołom zbiorczym, a później zlikwidowano zupełnie. Likwidacji uległy szkoły w Pałubicach, Paczewie, Mojuszewskiej Hucie, Dolinie Jadwigi i Szklanej. Ta ostatnia placówka została powołana po II wojnie światowej i po jej likwidacji służy jako ośrodek rehabilitacyjny dla dzieci niepełnosprawnych. Po ostatniej wojnie nie reaktywowano szkoły w Skrzeszewie, bo dzieci skrzeszewskie zaczęły uczęszczać do szkoły w pobliskiej Bukowinie.
Wyposażenie szkół podstawowych jest obecnie bardzo bogate, szczególnie w sprzęt audiowizualny. Warunki nauki są wręcz wyśmienite. Uczniowie dziś do szkoły nie chodzą, a przyjeżdżają samochodami, są dowożone i odwożone przez rodziców. W szkołach są dożywiane. Posiłki są dotowane. I na co tu narzekać? A czasem jednak się narzeka…
Służba zdrowia początkowo składała się z jednego lekarza i dwóch położnych. Wszystkie te osoby prowadziły praktykę prywatną. Nie było ośrodka zdrowia. Poważniejsze schorzenia należało leczyć w szpitalu w Kartuzach. Kobiety rodziły w swoich domach.
Zmiany w jakości służby zdrowia zaczęły się w latach 50. XX wieku. Pierwszy ośrodek zdrowia zorganizowano w budynku państwa Koszałków przy rynku w Sierakowicach. Później zbudowano pierwszy budynek ośrodka przy ul. Lęborskiej, rozbudowany na początku XXI wieku.
Centrum Sierakowic
22 lipca 1952 roku została ogłoszona Konstytucja dla Polski powojennej. Nazwa kraju miała brzmieć: Polska Rzeczpospolita Ludowa. Przewodnią siłą narodu miała być Polska Zjednoczona Partia Robotnicza. Ten ostatni zapis do Konstytucji wpisano trochę później, ale założenia takie były od samego początku. W myśl Konstytucji środki produkcji ulegają nacjonalizacji, czyli upaństwowieniu, handel ulega uspołecznieniu poprzez tworzenie spółdzielni handlowych, rolnictwo ma zostać upaństwowione poprzez zakładanie Państwowych Gospodarstw Rolnych (PGR) lub uspołecznione przez zakładanie Rolniczych Spółdzielni Produkcyjnych (RSP).
Na terenie sierakowickiej gminy nie utworzono ani jednego PGR-u. Próbowano zorganizować w dwóch przypadkach RSP. Placówki takie założono w Załakowie i w Sierakowicach. Ta druga została założona na bazie ziemi i zabudowań plebańskich przy kościele św. Marcina. Obie placówki po kilku latach zbankrutowały.
Udało się z powodzeniem uspołecznienie handlu i usług. Prywatne placówki usługowe i handlowe w większości zostały włączone do Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska” w Sierakowicach. Uspołecznienie poszło nawet dalej. Nastąpił okres, w którym sama GS przestała być placówką samodzielną, bo została włączona do Powiatowego Związku Gminnych Spółdzielni.
Taka silna centralizacja nie wyszła na dobre całej gospodarce. Zaczęto się więc wycofywać z takiego rozwiązania. Sierakowicka GS po wybudowaniu swoich obiektów usługowych zaczęła zwracać dawnym właścicielom przejęte kiedyś sklepy, piekarnie, rzeźnie. Rozlewnia Piwa i Wytwórnia Wód Gazowanych, należąca kiedyś do pani Łucji Przytarskiej, nie wróciła już do dawnej właścicielki, bo ta zmarła. Produkcję przeniesiono do nowego obiektu przy ul. Piwnej, a dawne, wyeksploatowane pomieszczenia uległy stopniowej dewastacji i w końcu zostały rozebrane. Dziś jest na tym miejscu parking.
Lata 70. XX wieku to stopniowy upadek gospodarki kraju. Powstawały niezadowolenia społeczne i niedobory pewnych towarów. Najpierw zaczęto reglamentować cukier. Później przyszła kolej na mięso, mąkę, papierosy, alkohole, opał, paliwa płynne, energię elektryczną. Taki stan rzeczy nie wróżył nic dobrego. Niepokoje społeczne nasilały się i doprowadziły do powstania wolnych związków zawodowych objętych wspólną nazwą „Solidarność”. Lata 80. XX wieku to lata „milionerów”. Nastąpiła silna inflacja. Pieniądze traciły na wartości, a towarów było coraz mniej. Płace podwyższano dla złagodzenia skutków inflacji. Były to podwyżki poprzez dodruk pieniędzy. Większość Polaków otrzymywała wynagrodzenie liczone w milionach złotych. W Polsce było więcej milionerów niż w USA. Były to lata, kiedy ludzie mieli dużo pieniędzy, ale nie było towarów w sklepach. Nawet dość pospolite towary „zdobywało się” przez odstanie w kolejkach. Pojawili się zawodowi stacze, którzy za pewne wynagrodzenie stali w kolejce po towar wybrany przez zleceniodawcę.
Ulica Kartuska w Sierakowicach
Rok 1989 stał się rokiem przełomowym. Upadł ustrój socjalistyczny (prawie komunistyczny), zaczęła się odnowa. Pojawiały się stopniowo towary w sklepach, zniesiono reglamentację. Dawne kartki na zakup towarów stały się „pamiątkami” po minionym okresie.
W tle kościół p.w. św. Marcina
Zmiana ustroju po roku 1989 doprowadziła do odrodzenia gospodarki. Gospodarstwa domowe nabywały coraz więcej sprzętów ułatwiających pracę gospodyniom domowym. Powszechne stały się automatyczne pralki, zamrażarki, chłodziarki, roboty kuchenne. Młode pokolenia nie wyobrażają sobie życia bez komputerów, a ich dziadkowie czasem nie wiedzą do czego komputer służy. Dziadkowie kosili zboże kosą, wnukowie nie wiedzą, jak kosę trzymać, nie mówiąc już o jej użyciu. Rolnictwo uległo poważnej mechanizacji. Prawie każdy rolnik ma ciągnik. Bywa, że czasem jest ich więcej w jednym gospodarstwie. Rodzina bez samochodu osobowego to dziś rzadkość. Rolnicy zaczęli stosować gospodarkę wyspecjalizowaną. Sierakowicka gmina stała się swoistym zagłębiem drobiarskim.
Nasi przodkowie sprzed stu lat bardzo by się dziwili, gdyby mogli zobaczyć swoje strony po minionych stu latach.
Nowe wkroczyło do sierakowickiej gminy.
Józef Klasa
(Artykuł opublikowano w "Wiadomościach Sierakowickich" nr 10 (337) - listopad 2018 r.)
Autorem fotografii jest Zbigniew Fularczyk